czwartek, 18 października 2012

Praktyki w zw, czyli praca dziennikarza "od kuchni"


          Na jednej z lekcji dziennikarstwa pan Tomek oznajmił, że rozpoczynamy praktyki w redakcji zw, co uznałam za świetny pomysł, ponieważ mieliśmy doskonałą możliwość pokazania zdobytych umiejętności w praktyce. Niektóre z nich wychodzą nam lepiej, inne gorzej i dlatego każdy z nas mógł przekonać się na własnej skórze, jak wygląda prawdziwa praca dziennikarza oraz popracować nad tym, co jeszcze nie do końca wychodzi nam najlepiej.
          Razem z Angeliką miałyśmy dwa tygodnie na wymyślenie własnych tematów na sondy i artykuły. Wolałyśmy same coś zainicjować, niż dostać Bóg wie jaki temat, z którym nie mogłybyśmy sobie poradzić. Stwierdziłyśmy, że dwa tygodnie to mnóstwo czasu i pomyślimy nad tym później. Oczywiście zostawiłyśmy to na ostatnią chwilę, co nie była najlepszym rozwiązaniem. Kiedy stawiłyśmy się o wyznaczonej porze przed redakcją, nie byłyśmy do końca przekonane, czy wybrane przez nas tematy okażą się odpowiednie. Czekałyśmy kilka minut na któregoś z pracowników, który wkrótce się pojawił. Ręce prawie odpadły mi z zimna, ale wybaczyłam mu a duchu to niewielkie spóźnienie. Oprowadził nas po redakcji, wytłumaczył na czym będzie polegało nasze zadanie i zabrałyśmy się do pracy. 6 godzin. Tyle czasu miałyśmy na to, aby przygotować poszczególne materiały  Jak zwykle ambitnie (może nawet za ambitnie) postanowiłyśmy zrobić więcej.  Dwie sondy, dwa artykuły, dwie notatki, "setki", zakończenia i jeden materiał filmowy. Godziny uciekały niespodziewanie szybko, a my zaczęłyśmy się denerwować, że najzwyczajniej w świecie nie zdążymy, a efekt naszej pracy będzie beznadziejny. Sondy nie wyszły najgorzej. Angelika miała większą tremę przed kamerą, ale poradziła sobie świetnie. Dla mnie okazało się to już mniejszym problemem, zaczepianie ludzi w mieście i pytanie ich, czy chcą odpowiedzieć na kilka pytań też nie sprawiło mi większych kłopotów. Myślę, że nie wyszło najgorzej.
         Najbardziej niezadowolone byłyśmy z napisanych artykułów. Stwierdziłyśmy, że nie są one na miarę naszych możliwości. Pewnie wynikało to z tego, że opracowywałyśmy je razem, a każda z nas ma swój indywidualny styl pisania i niejednokrotnie sprzeczałyśmy się na klawiaturą, które zdanie powinniśmy zmienić, a które w ogóle wykreślić. Wymyślanie tytułów, to dopiero była udręka! Pewnie myślicie sobie, że co w tym takiego trudnego, ale nic bardziej mylnego. "Brutalu, czy Ci nie żal?" Co to w ogóle za tytuł? Angelika upierała się, że jest po prostu fantastyczny, ale na szczęście nie wykorzystałyśmy jej "oryginalnego" pomysłu. Doszłyśmy do wniosku, że następnym razem chyba lepiej będzie, jeśli każda z nas samodzielnie zabierze się za swój tekst.
         Ogólnie atmosfera była bardzo przyjemna. Często żartowałyśmy sobie z innymi pracownikami, co sprawiało, że nie byłyśmy aż tak bardzo spięte i zestresowane. Zdziwiłyśmy się, że jak na tak małą redakcję, pracuje tam dosyć sporo osób. Muszę przyznać, że wszyscy byli dla nas bardzo mili i pomocni, za co bardzo im dziękujemy.
         Przez jeden dzień mogłyśmy poczuć się jak prawdziwe dziennikarki i stwierdzić w czym czujemy się najlepiej. Nie jestem do końca przekonana, czy stanie przed kamerą, to moje miejsce. Mimo, że nie sprawia mi to większych problemów, chyba lepiej czuję się pisząc własne teksty, gdzie mogę pokazać siebie, swój styl i swój indywidualizm. Praktyki były doskonałą okazją sprawdzenia samego siebie. Doszłam do wniosku, że dziennikarz nie może być nijaki, musi pokazać silną osobowość i mocny charakter, bo w dzisiejszym świecie właśnie takie osoby mają największe szanse na wybicie się i zaistnienia w świecie. Trzeba dojrzeć do tego, by podjąć taką pracę, a przede wszystkim wykonywać ją z pasją, aby wiarygodnie przekazać uczucia i emocje.

2 komentarze:

  1. Bardzo fajny opis, widziałam sondę zrobioną przez ciebie i podobała mi się.Fajnie że możecie robić takie rzeczy:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń