czwartek, 6 grudnia 2012

W morzu małych istot

   Wyszliśmy przed redakcję. Zanim dołączył do nas pan Michał, który nas nadzorował improwizowaliśmy udawany materiał. Patryk udawał, że nagrywa, a ja mówiłem i wskazywałem ręką miejsca gdzie powstanie trzecia linia metra, który budynek zostanie zburzony i w jego miejscu powstanie stacja kontroli itd. Człowiek, który szedł obok nas zatrzymał się i z niedowierzaniem spoglądał w naszą stronę. Miał dziwną minę.
   Wsiedliśmy do samochodu i udaliśmy się w stronę szkoły Bohaterów Westerplatte. Mile przywitał nas dyrektor Ratajczak karcąc zw.pl za to, że ostatnim razem wyszli przez scenę, a mieli wyjść tylnymi drzwiami i nie chciał by to się powtórzyło. Rozłożyliśmy sprzęt na sali gimnastycznej gdzie miała odbyć się konferencja. Pan Michał powiedział poważnie: "Teraz bardzo ważna lekcja dziennikarstwa. Jeżeli są ciastka to jedzcie na początku, bo nie wiadomo czy na koniec zostaniecie poczęstowani". Posłuchaliśmy.
   Miał być wywiad z panią Szablewską. Tylko nikt nie wiedział jak ta kobieta wygląda. Spytaliśmy się pana Woźnego. Nie wiedział. Podszedłem do kobiety, która wyglądała na panią Szablewską i spytałem czy to ona. Udało się za pierwszym podejściem. Przeprowadziliśmy wywiad w miłej atmosferze. JE dyrektor Ratajczak nie miał czasu odpowiedzieć na jedno pytanie, musiał witać gości. Nagraliśmy fragment gadających głów i poszliśmy na korytarz szkolny spytać dzieci o rozdającego prezenty. Ogromna moc dzwonka nami wstrząsnęła. Przerwa rozpoczęła się. Dzieci wyszły z klasy, lecz gdy nas zobaczyły zawróciły. Po chwili znalazł się pierwszy ochotnik. Za nim kolejny. Za kolejnym kolejny. Otoczyli nas. Byliśmy bez szans. Każdy chciał coś powiedzieć. Niektórzy wzięli nas za wywiad Świętego Mikołaja. Uczniowie chętnie odpowiadali. Kiedy mieliśmy wystarczającą ilość materiału nie chcieli nas wypuścić. Z trudem schodziliśmy po schodach. Dzieciaki nie odpuszczały. Było ciężko. W morzu małych istot błądziliśmy jak zagubione okręty. Dużo nie brakowało a zostalibyśmy zatopieni. Nawet na parterze nie byliśmy sami. Nauczyciele nad nimi nie panowali. Byli bezsilni. Jak ryby wobec sztormu. Zjawił się On! Pan Woźny. Krzyknął! Wszystkie dzieci uciekły. Pamiętam ze swojego doświadczenia, że pan Woźny był jedyną osobą, której bałem się w podstawówce.
   Wróciliśmy na salę gimnastyczną nagrać program artystyczny. Jedliśmy ciastka. Burmistrz poinformował pana Michała, że ma być zrobiony wywiad z panią Szablewską. Ha! Już to uczyniliśmy dawno! Na początku.
   Nie czekając aż Jego Ekscelencja dyrektor Ratajczak zechce poświęcić nam chwilę na wywiad opuściliśmy szkołę i pojechaliśmy zrobić sondę. Ja siedziałem z przodu. Patryk na tylnym siedzeniu samochodu...

Norbert

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz