LUXFEST, HALA ARENA,
POZNAŃ, 17.11.2012
Do tego po prostu musiało dojść. Fenomen i zarazem debiutant, w którego skład
wchodzi szóstka doświadczonych artystów, poznański zespół LUXTORPEDA, po
niespełna trzech latach istnienia, wydaniu dwóch płyt, które odniosły
niesłychany sukces oraz występowaniu u boku największych gwiazd światowego
rocka i metalu, doczekał się festiwalu promowanego własną marką.
Wyprzedano wszystkie 4 tysiące biletów. Wśród nich były trzy kupione przeze
mnie.
Jeden dla Seby, z okazji urodzin, drugi dla Marysi-bez okazji, trzeci
oczywiście dla mnie. Jak dobrze mieć znajomych, przyjaciół czy rodzinę!
Mieliśmy zaklepany nocleg u siostry i szwagra. Tam też spędziliśmy południe.
Choć nigdy wcześniej nie byliśmy w Arenie, trafiliśmy do niej bez problemów.
Szkoda, że koncerty na niej, odbywają się tak rzadko. Już widok z zewnątrz
wywarł na mnie imponujące wrażenie. Potężny budynek, o owalnych kształtach.
Obudziła się we mnie mała zazdrość wobec Poznaniaków.
Wchodzimy do środka, widząc przez szyby tłumy, które czekały przy szatniach.
Festiwal już się zaczął, ominęliśmy Arkę Noego i Mokrofon. Pomiędzy 14-17 działała Rodzinna Strefa Sztuki, z darmowymi warsztatami plastycznymi i muzycznymi.
Dopiero w trzeciej szatni znalazło się miejsce na nasze rzeczy. Po drodze
minęliśmy m.in.: strefę odpoczynku dla rodzin, czyli Strefę Mamy Kulki. Jeszcze na żadnym koncercie nie
widziałem aż tyle dzieciaków. Musiałem bardzo uważać i patrzeć pod nogi. Nareszcie
doszliśmy do serca hali. Panowała tam w znacznym stopniu ciemność. Jedynie ze
sceny biły światła. Pod nią było może z 300 osób, które bujały się przy
hip-hopowych rytmach 52 Dębiec. Na początku ogarnęło mnie przerażające uczucie.
Zupełnie tutaj nie pasuję.
Widziałem kilka wygolonych głów w dresach. Jednak z czasem się oswoiłem. Co
prawda, poza sobą nie spostrzegłem żadnego innego metalowca. Być może chłopak w
długich włosach, glanach i koszulce Blind Guardian, bujający się przy hip-hopie
to niecodzienny widok, ale przecież nie przyszedłem tam stać bez ruchu. Poza
tym muzyka i teksty tego zespołu przypasowały mi w 100%. Dlaczego? Szczegółowej
odpowiedzi szukajcie w tej: ( wyjątkowo odmiennej relacji, poświęconej tylko i
wyłącznie formacji z Dębca) http://filoveritas.blogspot.com/2012/11/luxfest-17112012-poznan-arena.html
Ogólnie rzecz biorąc, zespół ostatnio rzadziej pojawia się na scenie. Dlatego
ich fani nie mogli przegapić takiej okazji. Set-listę wypełniało wszystko to co
od Hansa i Deep`a najlepsze, m.in.: „To My Polacy”, „Polak Wyjątkowy Song” czy
„Konfrontacje”. 70-minutowy koncert był dobrą rozgrzewką przed kolejnymi
godzinami szaleństw. I uwaga-PODOBAŁO MI SIĘ!
Po kilkunastu minutach przygotowań, scenę objęło Maleo Reggae Rockers. Miałem
pojęcie o istnieniu i renomie tej kapeli, grającej jak łatwo się domyślić,
reggae.
Nigdy jednak nie słyszałem ich twórczości. Osobiście preferuję prawdziwe,
marleyowskie reggae, nie reggaeton czy
dancehall. Nie wiedziałem czego mam się spodziewać, biorąc pod uwagę odczuwalną
zmianę znaczenia „reggae” jako gatunku muzycznego. Miałem nadzieję, że nie będę
musiał słuchać przez 1,5 godziny o „jaraniu marychy i żaleniu się, że jej
posiadanie jest zabronione”. Całe szczęście, nie było tutaj Natural Dread
Killaz...
Nie zawiodłem się. Styl zespołu przypadł mi do gustu. „Reggae Radio” i „Alibi”
to utwory, które najbardziej mnie zachwyciły. Zarówno instrumentalnie, jak i
wokalnie. W miarę upływu czasu robiło się coraz ciaśniej. Malejonek z ekipą, do
końca utrzymywali dobre tempo i otrzymali za to burzę oklasków.
Pod barierkami było jeszcze więcej dzieciaków i ku mojemu zdumieniu, mężczyzna
na wózku inwalidzkim. To ewenement, ale czasem zdarzają się tacy odważni fanatycy.
W internecie krąży zdjęcie z Woodstocku, które przedstawia niepełnosprawnego,
niesionego przez tłum, na fali. Oczywiście razem z wózkiem. Byłem pod
wrażeniem.
Trybuny były niemalże puste. Większość ludzi zeszła na dół, gdy na tyłach sceny
pojawiło się logo kolejnej gwiazdy. LUXTORPEDA, niewątpliwie najbardziej
oczekiwany zespół tego festiwalu oraz jego gospodarz, był w trakcie trasy
promującej krążek: „Robaki”.
Usłyszałem nietypowe intro: „ Falling in Love” Elvisa Presley`a, a później głos Litzy:
„Witajcie!!!... Zaczynamy?!”. Na co publiczność odpowiedziała bliżej
nieokreślonym okrzykiem, który oznaczał tyle co „tak”. Niestety nigdzie nie
mogłem znaleźć prawidłowej set-listy, więc opisałem koncert tylko z jej częścią, tym co najbardziej utkwiło w mej pamięci. Na
początek „Hymn”, czyli względny spokój w muzyce i mnóstwo energii w tekście.
Ludzie śpiewali tak głośno, że zastanawiałem się czy ich gardła wytrzymają do
końca. Czułem na skórze, te wibrujące w powietrzu fale dźwiękowe.
Nie zdążyłem złapać oddechu, gdy usłyszałem piszczący wstęp gitarowy do utworu:
„Fanatycy”. Każda z piosenek Luxtorpedy jest inna, lecz łączy je jedna
niezwykła rzecz. Przesłanie, często podchodzące pod morał, odczuwam w tych
słowach tony mądrości. To właśnie zwróciło moją uwagę na ten zespół. Połączenie
z energetycznym, żywym rockiem nadaje tym tworom oryginalności.
„ Groch i kapusta, na oścież usta-widać, że głowa jest pusta”, czyli dynamiczna
„Mowa Trawa” tak wszystkich pobudziła, że mało brakowało a barierki zostałyby
przewrócone. Litza w trakcie koncertu przypomniał żeby zachować ostrożność.
Taaak, niezwykle łatwo było zrobić krzywdę nie tyle samym dzieciom co każdemu
innemu na kogo się przypadkiem wpadało. Miałem dobry punkt do obserwacji
wszystkiego i wszystkich. Tłum robił imponujące, monumentalne wręcz wrażenie. W
chwilę później Luxtorpeda poruszyła publiczność jednym z hitów, który podobnie
jak „Autystyczny” i „Wilki Dwa” wbił się do Listy Przebojów „Trójki”. Dlaczego „Gimli”? Owszem chodzi o tego zabawnego
krasnala z serii „Władca Pierścieni”. Jego słowa na temat planu ataku na Mordor
brzmiały: "To samobójstwo! Nikłe szanse powodzenia! Na co czekamy? ".
W tekście znajduje to odzwierciedlenie w refrenie: „Wiem, że nie mam żadnych
szans dlatego spróbuję jeszcze raz”. Inteligentne! Nie wpadłbym na to, choć
kocham serię Tolkiena.
Kolejny szybki numer, o chemiczno=biologicznym tytule „Serotonina”.
Zauważyłem, że Litza przed niektórymi piosenkami, wypowiadał to co było możliwe
do zaśpiewania masowo. Jakby nam sugerował, przypominał i akcentował momenty, w
których mamy wysilić swoje gardła do granic możliwości. I to wyraźnie
skutkowało. Skakałem, krzycząc tak jak inni: „C10H12N2O,
pięćhydroksytryptamina!”. Chodzi tu o wszelkiego rodzaju depresje, dołki i
recepty na nie. Rewelacyjny utwór, jeden z moich ulubionych.
Litza stwierdził, że jesteśmy niesamowici i zadeklarował, że na przyszłym
LUXFEŚCIE kupi nam tort. Trzymamy za słowo!
Chyba nam się to należy, bo nie mieliśmy czasu na oszczędzanie się. Przed
utworem „Za Wolność” oddaliśmy hołd poległym w walkach o niezależność i niepodległość, zachowując
minutę ciszy. Cała Arena zamilkła-to było niezwykłe.
„Intro” w środku koncertu? Czemu nie? Melodia, bez tekstu, z pierwszej płyty,
przy której Hans mógł się jedynie pobujać, Jak określili muzycy utwór o tym, jak powstawała Luxtorpeda. "3000 świń" i na basie, gościnny występ Kreda-przyjaciel
zespołu i aktywny członek oficjalnego forum , który przybył na koncert
prosto z Anglii. Jednak nie była to
ostatnia osoba, która (dodatkowo) pojawiła się na scenie. Trasa promowała album
„Robaki”, więc nie mogło zabraknąć utworu o tej nazwie. Przy tej okazji, nie
mogło też zabraknąć osoby przebranej za robaka. Kostium był imponujący!
Ostatnią taką akcję widziałem na koncercie Iron Maiden, gdzie pojawił się
Eddie, czyli fikcyjna, kultowa postać, będąca ikoną zespołu.Robak szalał na
scenie wywołując furorę. W pewnym momencie, ochroniarze musieli przytrzymać
barierki, na które był ogromny nacisk. Wtedy właśnie zostałem zepchnięty, w
jednym momencie, na tego niepełnosprawnego mężczyznę, który wykazał się siłą.
Przytrzymał mnie, dzięki czemu nie upadłem.
Wyobrażacie sobie jaka zadyma panowała podczas „Autystycznego”? Coś czego się
nie spodziewałem, coś niecodziennego i niezwykłego. Takiej energii
potrzebowałem! Jak najbardziej słusznie LUXFEST został wybrany najlepszą
imprezą minionego roku, w Wielkopolsce, według czytelników „Głosu
Wielkopolskiego”.
W sumie, 4-tysięczny tłum, który zagościł 17.11 w poznańskiej Arenie, mógł
usłyszeć cały materiał z pierwszej i drugiej płyty. Wszystkie utwory, poza
jednym, na który liczyłem „Gdzie Ty Jesteś?”.
Jednak brak tego jednego zrekompensowały inne atrakcje-niespodzianki,
zapowiadane na facebook`u. Pierwszym z nich okazał się (a przynajmniej miałem
takie wrażenie) kawałek któregoś z utworów Metallici. Kolejnym był cover Iron
Maiden: „Running Free” z wokalem Krzyżyka(perkusja), czym Luxtorpeda totalnie
mnie zaskoczyła! Byłem podekscytowany i starałem się śpiewać, choć moje gardło
już odmawiało posłuszeństwa. Czy mogłem doznać jeszcze większego zaskoczenia?
Okazało się, że tak. Ostatnią niespodzianką był cover hitu z przed lat, z
repertuaru Franka Kimono: „King Bruce Lee, Karate Mistrz”. Na scenie pojawił
się menager Luxtorpedy, który wcielił się w rolę karateki. Skąd
oni biorą te pomysły? Artyści, prawdziwi artyści! Tam robak, tu karateka, co
czeka nas w przyszłości? Kolejna płyta już w nadchodzące wakacje, więc czekamy
i zobaczymy.
Na końcu, pamiątkowe zdjęcie z publicznością, niekończący się aplauz i
ponownie, tym razem jako outro: „Falling In Love”.
Po pięknych chwilach czasem może przyjść rozczarowanie, niechciane
rozczarowanie. Sceptycznie i ostrożnie podchodziłem do odmienionej gwiazdy
wieczoru, Myslovitz. Zmiana wokalisty, odchodzi Rojek(niemożliwe jednak
istnieje), przychodzi Kowalonek. Niestety, mimo szacunku do zespołu i dostrzegania
zalet nowego wokalisty, nie potrafiłem z euforią słuchać ich koncertu. Nie
jestem jakimś psycho-fanem tego zespołu. Mimo to zawsze widziałem w nim coś
innego, oryginalnego. Moje zdanie się nie zmieniło, jednak póki co nie potrafię
słuchać nowego Myslovitz. Jedna zmiana często sprawia, że pozostaje jakaś
pustka, niezastąpiona pustka. Może powinienem czekać? Dać więcej czasu niż trzy
piosenki? Może kiedyś…kto wie?
Następnego dnia pożegnaliśmy Poznań, zachowując niezapomniane wspomnienia, ze wspaniałego
wydarzenia, które z hukiem weszło do historii. Czekamy już na kolejną edycję!
FOTO
Zapraszam!
LUXTORPEDA:
http://luxtorpeda.net/galeria/?album=1&gallery=18#!wp-prettyPhoto[g28]/1/
POZOSTAŁE ZESPOŁY
http://www.wiadomosci24.pl/artykul/luxfest_w_poznanskiej_arenie_zdjecia_250833-1-1-d-28-.html#galeria-miniatury
Foto, ze facebook`owej strony zespołu. I nawet się załapaliśmy!
LINKI
52 DĘBIEC: "Konfrontacje"
http://www.youtube.com/watch?v=DKv6VN4RYGE
MELEO REGGAE ROCKERS: "Pieniądz"(cover Houk)
http://www.youtube.com/watch?v=4bXffY5KAEA
LUXTORPEDA: "Hymn", "Raus", "Serotonina", "Running Free"(Iron Maiden cover), "King Bruce Lee, Karate Mistrz"(Franek Kimono cover).
http://www.youtube.com/watch?v=GElmLSlNASo
http://www.youtube.com/watch?v=xT5wHkHByRE
http://www.youtube.com/watch?v=Y2vg4557gTQ
http://www.youtube.com/watch?v=0Fi4TJWg34g
http://www.youtube.com/watch?v=ATS3bzOlme0
INNE:
- Zakończenie Luxtorpeda,
- LUXFEST-52 Dębiec i Arka Noego
http://www.youtube.com/watch?v=etihlFOEx7g
http://www.youtube.com/watch?v=2tREvyFjVyI
-
NASTĘPNE SPRAWOZDANIE: THE POWER WITHIN TOUR 2012
Bardzo fajna relacja i miło było ją czytać ;) Naprawdę masz talent do pisania,więc pisz dalej !! ;D
OdpowiedzUsuń